Zielnica

Małgorzata i Stanisław Kozłowscy Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie KRZYSZTOF ZIELNICA (1936-2012) - wspomnienie Znam swoją przyszłość, bo w przeszłość zapadłem. (zasłyszane) 11 lipca 1936r. w Wijewie, nieopodal Wschowy w woj. poznańskim, w rodzinie Stanisława i Heleny Zielniców przyszedł na świat drugi, po pierworodnym Zbigniewie i cztery lata odeń młodszy - syn Krzysztof Bernard. Państwo Zielnicowie dochowali się później jeszcze dwojga latorośli płci męskiej – Bogumiła i Edmunda. Pamięć czteroletniego naonczas Krzysztofa zarejestrowała dramatyczne wspomnienia z roku 1940, kiedy to do domu wtargnęli niemieccy żandarmi, aby aresztować ojca. Stanisław Zielnica trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz- Birkenau. Przeżył - jak sam często powtarzał – bo był zdunem i niekiedy zabierano go poza obóz do naprawy lub przebudowy pieców w domach służby więziennej. K. Zielnica uczęszczał do szkoły podstawowej w Wijewie - Brennie w latach 1945 – 1950, a po jej ukończeniu w 1950 r. rozpoczął edukację w Liceum Ogólnokształcącym we Wschowie, które ukończył maturą w 1954 r. Następnie naukę kontynuował na poznańskiej Akademii Ekonomicznej w 1955 -1956r., lecz ją przerwał, gdyż bardziej pociągały go studia filologiczno-historyczne. Przybył zatem do Wrocławia, gdzie został słuchaczem filologii polskiej Studium Nauczycielskiego (1956-1958). Później w latach 1959- 1964 studiował na Wydziale Filozoficzno – Historycznym UW na kierunku etnografia i etnologia. Jego zainteresowania skupiły się z czasem coraz bardziej wokół problematyki afrykańskiej. Swój dorobek przedstawił w pracy magisterskiej napisanej w 1964 r. pod kierunkiem prof. Józefa Gajka, na temat : Tło etniczne trudności wewnętrznych Ghany. Zagadnienia te rozwijał w czasie studiów doktoranckich (1964-1969) zwieńczonych obroną w 1973 r. pracy doktorskiej, Kształtowanie się świadomości etnicznej ludu Ewe (pogranicze Ghany, Togo i Dahomeju) w świetle istniejących struktur etnicznych i kulturowych. W 1976 r. ukazały się jego dwie znaczące publikacje: wspomniana praca doktorska, wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego oraz obszerna do niej bibliografia, Bibliographie der Ewe in Westafrika w edycji Instytutu Etnologii Uniwersytetu Wiedeńskiego w serii Acta Ethnologica et Linguistica , nr 38 . W tym samym roku K. Zielnica odbywa podróż życia, uczestnicząc w ekspedycji - pobycie studyjnym w krajach Afryki Zachodniej, będących głównym przedmiotem jego badań etnograficznych i etnologicznych : w Ghanie, Togo, Górnej Wolcie (Burkina Fasso), Mali i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Pobyt w Afryce zaowocował zbiorem wydrukowanych i dobrze znanych afrykanistom materiałów oraz rękopiśmiennych zapisków, które czekają jeszcze na wydobycie ich na światło dzienne. W głównej mierze dotyczą one badań nad sferą kultury duchowej ludów afrykańskich, ich wierzeń, przysłów i bajek. Były wieloletni ambasador RP w Tanzanii i Angoli, p. Eugeniusz Rzewuski z Katedry Języków i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego wspomina pod koniec lipca br. : Dobrze pamiętam, że gdy powstało w UW Studium Afrykanistyczne pod kierownictwem profesora Stefana Strelcyna i budowano centralny katalog africanów, to od pana Krzysztofa nadchodziły na adres biblioteki Studium obfite fiszki katalogowe z Wrocławia. To były lata 60. Jako afrykanista i wrocławianin z życiorysu, zawsze pamiętam, że zainteresowania badawcze Afryką w mieście tym [Wrocławiu] symbolizują dwa nazwiska – Krzysztof Zielnica, badacz ludu Ewe oraz Stefan Szolc – Rogoziński , który może już w gimnazjum wrocławskim snuł marzenia o wyprawie do Afryki…? Aula Leopoldyńska 1973 r. - uroczystość nadania tytułu doktora. W drugim szeregu od lewej : Romanina Hołubecka, żona Aleksandra , Krzysztof Zielnica, rodzice - Stanisław i Helena Zielnicowie, poniżej dzieci - Bogodar i Justyna Zaiste, gromadzone latami przez K. Zielnicę materiały na temat Stefana Szolc - Rogozińskiego (1861 – 1896) zdumiewają swoją liczebnością i różnorodnością, rzucają snop światła na życie tego niezwykłego, niesłusznie zapomnianego i niedocenianego polskiego podróżnika i fantasty zarazem, który odkrywał dla świata, a szczególnie dla Polaków - Kamerun. Przypomnijmy tylko, że jednym z postulatów S. Szolc – Rogozińskiego był utopijny pomysł exodusu Polaków do Kamerunu w Afryce i utworzenie swego państwa w nowym miejscu. A to wszystko z powodu naszego nieszczęśliwego położenia między dwoma zaborczymi potęgami… Taka bezprecedensowa translokacja w efekcie skolonizowania tego rejonu Afryki miała być wybawieniem narodu polskiego od nieszczęść i prześladowania go ze strony Rosji i Prus. Jakkolwiek by się nie odnosić do tej kwestii, to dorobek tego globtrotera i wybitnego afrykanisty zasługuje na uwagę i szczegółowe opracowanie. Ghana 1976 r. – Krzysztof Zielnica wśród dzieci ludu Ewe W latach 1973-76 K. Zielnica pracował jako adiunkt w Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego IHKM PAN we Wrocławiu, gdzie dokonywał opracowań etnograficzno - kartograficznych w zakresie kultury materialnej i duchowej Polski. Po powrocie z Afryki miał problemy z ponownym zatrudnieniem, gdyż wyruszając tam z niemiecką ekspedycją, nie miał zgody ówczesnych władz PRL. Publikacje z 1976 r. – Wydawnictwo UWr i Uniwersytetu Wiedeńskiego W latach 1977- 1993 podjął pracę w Instytucie Filozofii, Socjologii i Logiki UW na etacie naukowo- technicznym. Korzystając z bezpłatnego urlopu (1980- 1981) wyruszył do Berlina jako Gastprofessor w Wissenschaftkolleg, gdzie podjął pracę nad monografią poświęconą kontaktom Alexandra von Humboldta z Polską i Polakami. Obszerna kwerenda bibliograficzna i komentowana literatura przedmiotu ukazała się 1989 r. w wydawnictwie Dietrich Reimer Verlag Berlin Alexander von Humboldt In der polnischen Literatur. Sama monografia, która zajęła autorowi 20 lat pracy badawczej i pisarskiej, ukazała się w roku 2004 : Polonica bei Alexander von Humboldt. Ein Beitrag zu den deutsch – polnischen Wissenschaftsbeziehungen in der ersten Hälfte des 19. Jahrhunderts, nakładem Akademii Nauk w Berlinie , z którą autor od wielu lat współpracował, publikując tam prace i wygłaszając referaty. Prof. dr hab. Marek Zybura, recenzując tę książkę, napisał, m.in.: Napisana przez wrocławskiego humboldczyka monografia „ Polonica u Alexandra Humboldta” jest książką ważną i potrzebną, ponieważ autor podjął się w niej wypełnienia wielkiej luki badawczej, jaką stanowiły w dotychczasowej Humboldtforschung nieopracowane polskie konteksty życia i dzieła niemieckiego uczonego. Rekonstruując i objaśniając te polskie tropy w biografii i twórczości Alexandra von Humboldta, autor wykonał olbrzymią pracę badawczą , dokonując rozległych kwerend źródłowych w licznych archiwach polskich i zagranicznych. Mógł dzięki temu przekonująco pokazać, jak różnorodne to były konteksty: przywraca pamięci współczesnego czytelnika polskie podróże Humboldta, jego zainteresowania naszym krajem, akademickie , ale i artystyczne przyjaźnie i kontakty, które Humboldt nawiązywał i pielęgnował nie tylko na terenie wszystkich trzech zaborów ,ale i np. wśród polskiej emigracji we Francji czy wśród polskich zesłańców w azjatyckiej Rosji Opus magnum Krzysztofa Zielnicy „Polonica bei Alexander von Humboldt” oraz bibliografia przedmiotu. Tak jak fakty te nie były dotąd znane w Humboldtforschung, tak i badaczom polsko-niemieckich związków kulturowych nie było dotąd znane niezwykłe zaangażowanie niemieckiego uczonego w sprawy polskie czy to u dworu rosyjskiego, gdzie interweniował na rzecz polskich zesłańców, czy pruskiego, gdzie jego interwencje miały także charakter polityczny i odnosiły się do środowisk powstańczych. Stwierdzić trzeba jednoznacznie, że monografia K. Zielnicy, tak ze względów czysto merytorycznych ( doskonały warsztat metodologiczny), poznawczych, jak i polityczno- kulturalnych, jest wydarzeniem naukowym zasługującym ze wszech miar na uznanie. Przyjęcie monografii do własnego programu wydawniczego przez renomowane wydawnictwo Akademie Verlag jest czytelnym wyrazem docenienia jej walorów w samych Niemczech. Prof. dr Eberhard Knobloch z Berlińsko – Brandenburskiej Akademii Nauk zauważa: Trzeba uznać za szczęśliwy traf, że polski uczony z tak dobrą znajomością języka niemieckiego i francuskiego podjął to herkulesowe zadanie. Nie ulega wątpliwości, że monografia zasługuje na najwyższe uznanie i na długo zajmować będzie w literaturze naukowej pierwszorzędną pozycję. Pracownia Badawcza Alexandra von Humboldta przy Berlińsko- Brandenburskiej Akademii Nauk cieszy się i jest poniekąd dumna z tego, że mogła pomóc panu Zielnicy przy ukończeniu i wydaniu dzieła. Za powyższą książkę, która zebrała wiele pochlebnych recenzji w kraju i za granicą, autor otrzymał w roku 2005 nagrodę Ministra Edukacji Narodowej. 2 grudnia 2005 r. – w Instytucie im. Aleksandra von Humboldta w Berlinie Na emeryturę odchodzi z Biblioteki Uniwersyteckiej, w której pracował w latach 1993- 2001 jako kustosz dydaktyczny w niemieckojęzycznej strefie Oddziału Gromadzenia. Zainteresowania regionalistyczne, które z różną intensywnością towarzyszyły mu przez całe życie naukowe, dotyczą różnych aspektów etnicznych i historycznych, konfesyjnych i językowych śląsko - wielkopolskiego pogranicza, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów historycznego powiatu sycowskiego. Swoje kontakty z Sycowem, już od 1956 r. zawdzięcza, pochodzącej z Wielowsi i poznanej w czasie studiów, przyszłej żonie Aleksandrze Hołubeckiej. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy i to, że ich ślub (któremu towarzyszyło anegdotyczne już zapalenie się od świecy welonu Panny Młodej) odbył się w sycowskim kościele parafialnym p.w. Św. Apostołów Piotra i Pawła w dn. 31.12.1961 r. Wkrótce po tym młodzi pp. Zielnicowie zamieszkają u rodziców w Wielowsi, podejmując pracę jako nauczyciele w miejscowych szkołach. W czasie ich dwuletniego pobytu (lata 1963-65) w Sycowie, 22.08.1964 r. na świat przychodzi syn Bogodar, a 3 września 1966 r. córka Justyna. Jednak zobowiązania Krzysztofa wobec uczelni i konieczność dokończenia doktoratu na UWr sprawiają, że rodzina wraca do Wrocławia. Zamieszkują w mieszkaniach spółdzielczych kolejno przy ulicach : Górnickiego, Lompy i Komandorskiej, a od 1990 r. przy Stolarskiej we własnym już domu. Spośród zadziwiająco wielu wątków w biografii K. Zielnicy rozwińmy zatem kilka z nich, tych zwłaszcza z sycowskim rodowodem. Pani Aleksandra tak wspomina tamten czas: Otóż Krzysztof, od września 1964 roku z dyplomem magistra etnografii i etnologii na wydziale Filozoficzno-Historycznym UWr (i jako młody tatuś Bogodara), podjął pracę w sycowskim LO w niepełnym wymiarze godzin. Zaproponowano mu przedmiot - propedeutyka filozofii - z akcentem programowym na materializm naukowy. W ramach tego przedmiotu starał się przemycić wiedzę dotyczącą najnowszej historii byłego pogranicza polsko-niemieckiego, z naciskiem na dzieje regionu i sylwetki lokalnych bohaterów: pastorów -Roberta Fiedlera, Jerzego Badury oraz księży katolickich – Wincentego Rudy, Marcina Pancherza, Tomasza Gabriela. No i oczywiście, w tym gronie nie mogło zabraknąć miejsca na Josepha Franzkowskiego - autora fundamentalnego dzieła o tej ziemi. Mąż był wówczas członkiem Towarzystwa Miłośników Sycowa, ale też wkrótce współzałożycielem Towarzystwa Miłośników Międzyborza. Kontakty z wieloma ludźmi, zwłaszcza z nauczycielem Adamem Zielke, (wielkim erudytą, znającym kilka języków) po przyjaźnie z księżmi, zwłaszcza Franciszkiem Wittkiem - proboszczem Dziadowej Kłody, były wielką lekcją ustnego przekazu najnowszej historii Sycowa i okolicy. To dzięki staraniom Krzysztofa trafiły do Muzeum Diecezji Wrocławskiej najstarsze porcelanowe tablice nagrobne z Dziadowej Kłody i tym samym ocalały przed dewastacją, jak miało to miejsce na innych lokalnych cmentarzach. Jeszcze w czasie studiów zabiegał, aby wieś Dziadowa Kłoda została objęta badaniami dotyczącymi procesów adaptacyjnych ludności na Dolnym Śląsku przeprowadzonymi w lipcu 1961 r. przez Katedrę Etnografii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Gwoli przypomnienia dodajmy tylko, że żona Krzysztofa, Aleksandra , z wykształcenia także etnograf, podzielała sycowską pasję męża, przemierzając uparcie drogi i bezdroża dawnego powiatu sycowskiego w poszukiwaniu świadków dawnych wydarzeń. Gromadzony przez lata potencjał mógł się z całą mocą uaktywnić w ciągu ostatnich 15. lat życia, już po przejściu na emeryturę. W najbardziej nas tu interesującym, wyraźnie sycowskim okresie napisał, m.in. broszurę Święty Marek- sycowska Częstochowa, wydaną przez Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie, którego był współzałożycielem w marcu 2002r. Wiele wysiłku poświęcił tworzeniu biogramów wybitnych postaci Sycowskiego na potrzeby planowanej Małej Encyklopedii Wielkich Sycowian. Opublikował szereg znaczących artykułów w Kwartalniku Historycznym UWr Sobótka, cykle : Pamiętny styczeń, Oni tu byli przed nami w lokalnej prasie , Były sobie zamki… w Zeszytach Historycznych Muzeum Regionalnego w Sycowie, w Kwartalniku Powiatu Oleśnickiego oraz pismach zagranicznych. Na tym wyjątkowym zdjęciu od lewej : książę Johann Ernst Biron von Curland i dr Krzysztof Zielnica. Podczas kilkukrotnych spotkań, w Sycowie i we Wrocławiu, obaj panowie znajdowali zawsze wiele ciekawych tematów. Nawiązawszy kontakty z księciem Ernstem Johannem Bironem von Curland, systematycznie z Nim korespondował, a z okazji przyznania księciu Ernstowi Johannowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Syców w dn. 26 października 2007 r., wygłosił w języku niemieckim laudację na Jego cześć. Jako były pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej i członek Towarzystwa Świętego Marka w Sycowie, K. Zielnica doprowadził do realizacji, wraz ze Stanisławem Kozłowskim i Adamem Kocjanem, digitalizację historycznej gazety sycowskiej Groß Wartenberger Stadt und Kreisbote, ukazującej od roku 1848 r. do 1942. Dzięki temu ogromnemu przedsięwzięciu, w efekcie którego na nośnik elektroniczny przeniesiono kilka tysięcy stron (zagrożonych dosłownie rozsypaniem się w proch) numerów historycznej gazety, historycy - regionaliści otrzymali łatwy dostęp do cennego (ocalonego i tak zabezpieczonego dla potomnych) źródła wiedzy na temat dziejów regionu. Odczyt w języku niemieckim w Muzeum Regionalnym w Sycowie na temat księżnej Francoise Biron von Curland – 2002 r. Rok 2010 przyniósł obojgu małżonkom, pp. Aleksandrze i Krzysztofowi Zielnicom zasłużony tytuł Honorowych Obywateli Miasta i Gminy Syców. W gronie dostojnych Honorowych Obywateli Miasta Syców – 4 listopada 2010 r. W roku następnym kończą pisanie książki Był taki czas. Pogranicze polsko-niemieckie ( Syców – Kępno – Ostrzeszów ) . Finis coronat opus! - obszerny, liczący ponad 500 stron volumen, efekt 10. lat mrówczej pracy tych dwojga, to, by odwołać się do naturalnej i niewyspekulowanej opinii jednej z czytelniczek książki, p. Elżbiety Kozłowskiej z Wrocławia, (…) taki prawie sycowski „Pan Tadeusz”… Zaiste , coś w tym stwierdzeniu jest prawdziwie odczutego i trafnego w odniesieniu do szerokiej panoramy losów pojedynczych ludzi, podległych w momentach przełomowych wyrokom wszechwładnej machiny dziejów. Z pewnością czas przyniesie pogłębione analizy i oceny tej książki, której już sama recepcja (głosy i opinie czytelników), uwarunkowana lokalnie przekrojem społecznym i etnicznym dawnego pogranicza, to pole do ciekawych obserwacji. Wydana w 2011 r. przez Centrum Kultury i Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie rozeszła się błyskawicznie, co świadczy o dużym zapotrzebowaniu na książki, które sytuując się w warstwie mitów założycielskich, wpływają na poczucie lokalnej tożsamości. Ma rację pan profesor Krystyn Matwijowski z UWr, pisząc w Śląskim Kwartalniku Historycznym Sobótka (Rocznik 2012, nr 1, s. 135): W rezultacie tej żmudnej i blisko 10-letniej pracy dwojga badaczy uzyskaliśmy ponad 500-stronicową, świetnie opracowaną książkę, która zachowa swoją wartość przez długie dziesięciolecia i mimo kolejnych badań zasadniczy stworzony przez nią obraz sytuacji na ziemiach dawnego pogranicza polsko-niemieckiego niewiele się zmieni. Dyrektor Muzeum Etnograficznego Elżbieta Berendt wręcza kwiaty pp. Zielnicom podczas promocji Ich książki i otwarcia wystawy Pierwsze spotkanie z Autorami i promocja książki Był taki czas... Pogranicze polsko-niemieckie ( Syców – Kępno – Ostrzeszów ) miało miejsce 9 września 2011r. w Muzeum Regionalnym w Sycowie, a tydzień później (16 września) kolejne w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu. Dopełniło ono wtedy otwarcie pamiętnej wystawy : Syców - pogranicze śląsko-wielkopolskie, której scenariusz był powiązany zarówno z tematyką poruszaną w ich publikacji, jak i z tematem obchodzonych w roku 2011 Europejskich Dni Dziedzictwa. K. Zielnica, choć bardzo już wtedy chory, jeszcze uczestniczył w napisaniu scenariusza do wspomnianej wystawy, a potem w jej otwarciu. Zgromadzone przez K. Zielnicę materiały, liczne rękopiśmienne zapiski i notatki z autopsji, zwłaszcza z okolicznych cmentarzy, przeprowadzone kwerendy, tudzież wykonane zdjęcia i mikrofilmy, są zasobem wymagającym opracowania. Zasobem, którego wartość nie sprowadza się tylko do jego oceny merytorycznej , lecz dającym ponadto pojęcie o solidnym warsztacie metodologicznym naukowca - etnografa i etnologa. To także wzruszający dowód nieprawdopodobnej pracy człowieka, który niestrudzenie podążając ścieżkami ziemi , na której przyszło mu żyć, składa dowód nie tylko swej naukowej pasji, ale i przede wszystkim miłości do niej… Dwa bieguny intelektualnej i duchowej konstelacji K. Zielnicy są dojmująco wyraziste – mędrca szkiełko i oko zespolone z czuciem i wiarą , z sercem wrażliwym na ojczyste i ludzkie sprawy. Był człowiekiem porozumienia, kompromisu. Być może zabrzmi to nader czułostkowo, ale tu jak najbardziej adekwatnie i prawdziwie : Badał , by kochać. Kochał, by rozumieć. Cechował go, niekiedy podbarwiony ironią lub sardonicznym humorem, stoicyzm i afirmacja niby - szarej codzienności, która wobec umysłu statecznego i głębokiego, nie była w stanie ukryć jednak swego boskiego wymiaru… Mąż i ojciec dzieciom, serdeczny, niezwykle empatyczny i życzliwy ten człowiek umiał cieszyć się okruchami życia, a swej osobistej i rodzinnej pomyślności upatrywał także w pomyślności innych. Jego listy, setki listów, przebogata korespondencja i kontakty często z koryfeuszami kultury i nauki światowej (np. z Karlem Dedeciusem), to prawdziwy popis sztuki epistolarnej, w której, jako świetny stylista, celował. I jak się tu nie pogubić pośród tego enumeracyjnego szaleństwa, w labiryncie setek zakładek, fiszek, katalogów, kartek, teczuszek w teczkach , segregatorkach w segregatorach, etc. , etc. ?! A wszystko upięte, scalone, posegregowane, przygotowane do użytku… Tu możliwa jest tylko jedna odpowiedź: Serva ordinem et ordo te servabit! ( Zachowaj porządek, a porządek zachowa ciebie). Maksymę tę chętnie cytowali chrześcijańscy asceci, a zwłaszcza św. Bernard z Clairvaux. No i poza tym, to przecież nasz bohater, nomen omen, na drugie imię także miał Bernard… Gdyby pokusić się o alegoryczną metaforę dzieła K. Zielnicy, to przychodzi na myśl figura prosta i oczywista dla tych , którzy mieli okazję go bliżej poznać - MOST. To konstrukcja , która łączy i pozwala przejść na drugi brzeg – jakże często obcy i okryty tajemnicą. Przesuwa granice nieznanego. Zapobiega regresowi, daje możliwość zrobienia kroku naprzód. W efekcie zapobiega skutkom niewiedzy i braku poznania. Sprzyja życiu tak w ogóle. A więc nie może być przypadkiem, że ten poetycki topos znalazł swoją jak najbardziej realną i materialną egzemplifikację. Ulubionym motywem lokalnej historii był dla niego bowiem newralgiczny, słynny od 1920 r. mostek graniczny na Polskiej Wodzie między Polską a Niemcami, a obecnie na granicy Niwek Kraszowskich i Książęcych. Nie bez pewnego smutku przywołujemy tu słowa żony Aleksandry: A co do mostka, to odsyłam do naszej książki na s. 32, do śródrozdziału: "Najsłynniejszy mostek Europy". „O dziwo – jak pisze Mąż - zjeżdżali się nad ów mostek (po wytyczeniu granicy 1920r.) uczeni i parlamentarzyści z uniwersytetów amerykańskich, z Węgier, Anglii, Francji i Włoch, niemieccy naukowcy i przeróżnej maści propagandyści ”, ale on do mostka na Polskiej Wodzie już nie miał siły się wybrać. O ten jeden mostek było dla niego już za daleko. Teraz zapewne patrzy na niego z góry... Podobno Świat to jedna globalna wioska. Skoro tak, to i glob w każdej wiosce! Jak widać, Krzysztof Zielnica rozumiał ten casus jak mało kto. 2003 r. - na Świętym Marku , A. i K. Zielnicowie z Jerzym Furmankiem i M. i S. Kozłowskimi * * * Już w kilka tygodni zaledwie od jego odejścia w dn. 1 maja 2012 r. zauważamy coraz częściej, ile ten naukowiec - humanista w ciągu swego pracowitego życia MOSTÓW zbudował. Solidnych mostów nad przepaścią absurdów etnicznej niemiecko - polskiej agresji i niechęci, mostów między Europą a Afryką, mostów nad niemoralnymi postawami i egoizmem, mostów ponad degenerującymi: głupotą i podłością, a nade wszystko – nad brakiem pamięci historycznej i miłości do ziemi ojczystej. Scheda, którą po sobie pozostawił ten z Wijewa rodem wrocławianin, sycowianin z wyboru, a z nominacji Honorowy Obywatel Sycowa - zobowiązuje. W naszej pamięci utrwalił się jako człowiek przeniknięty w nadzwyczajnym stopniu poczuciem służby i odpowiedzialności, dla którego sprawy osobiste, rodzinne i publiczne - były jednym. A przy tym aż do przesady skromny, zatopiony w swoim świecie i księgach, jakby nieco z dala od prozaicznej, drapieżnej codzienności. Boć to na swej głowie miał przecie sprawy po wielekroć ważniejsze… Nie lubił wokół siebie rozgłosu i szumu, wierny swym zasadom i standardom. Tak jak na nie zasługiwał, tak nie uczestniczył w wyścigu po tytuły i zaszczyty. Tu nie było kompromisów za cenę większej sławy, rozgłosu i pieniędzy. On wolał Syców i Święty Marek. I dlatego ten Syców wespół ze Świętym Markiem tak bardzo go też pokochali. Tutaj ze swojej woli po trudach życia spoczął 5 maja 2012r. obok Josepha Franzkowskiego, w miejscu naznaczonym świętą tradycją, bo przecież - w samym sercu tej ziemi! W domowym zaciszu z sunią Pufcią Potrzeba jeszcze sporo czasu, aby poznać cały dorobek, ogarnąć w pełni Jego dokonania. Pewnie też niemało w rzekach upłynie wody, zanim in gremio docenimy, z jakiego formatu człowiekiem mieliśmy okazję obcować. My jednak, którzyśmy mieli szczęście spotkać Go na swej drodze, wiemy , że zasiane ziarno wyda plon stokrotny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz